Jesteśmy bezpieczni. Nie musimy się bać. Nie grozi nam wojna, głód ani choroba. Chronieni, nie dotknięci problemami świata. Wybrani, nie zobowiązani do współczucia czy pomocy. Zadecydował o tym los, szczęście, a może jakaś nienazwana i dawno zapomniana zasługa. Niezależnie od tego, czujemy się zasłużeni i pielęgnujemy wiarę w sprawiedliwość wszechświata.
Kontynuujemy wznoszenie próśb o utrzymanie takiego stanu rzeczy. Chcemy zgarnąć dla siebie miłość i ochronę opatrzności, ufając w uczciwość własnych pragnień.
W związku z nieszczęśliwymi wydarzeniami jakie w ciągu ostatnich kilku lat dotknęły naszą codzienność, zaczęły pojawiać się słowa, hasła powtarzane przez pewną część Polaków. Sytuacja pandemii, czy wybuch wojny na Ukrainie u jednych wzbudziła strach, współczucie i chęć reakcji na cierpienie, a co za tym idzie potrzebę udzielenia wsparcia i pomocy. Z kolei u innych, być może z powodu lęku przed osobistym zetknięciem z okrucieństwem, wykształciło się myślenie o nieprzypadkowości wydarzeń. O celowości ich czasu i miejsca. Pocieszają się wierząc, że świat jest sprawiedliwy. Ufają, że życie według wybranych przez siebie wartości zapewni im ochronę. Dlaczego tylko my mamy zasługiwać na bezpieczeństwo? Dlaczego błagania innych, w przeciwieństwie do naszych, mogą zostać odrzucone? Czy można przywłaszczyć przychylność obiektywnie oceniającej opatrzności oraz założyć, że z pewnego powodu odwróciła się od reszty świata, cała swoją uwagę i moc skupiając na nas, ponieważ wydaje nam się, że sobie na to zasłużyliśmy?